W końcu udało mi się zrealizować moje tegoroczne postanowienie. Portret rodzinny. Wiem, wiem, niby aparat pod ręką, ale jak sięgnąć wstecz to sporadyczne wspólne zdjęcia mamy z wakacji, przypadkowo zrobione telefonem… Studio okazało się doskonałym pretekstem, żeby zrobić nam wspólny portrecik, a sama mini sesja niezłą zabawą ;), choć nie wszyscy od razu kupili mój pomysł…
Najważniejsze, że w napiętym przedświątecznym okresie znaleźliśmy chwilę, żeby pomiędzy innymi zajęciami zajechać do studia. Nie zraziłam się nawet faktem, że w pośpiechu zapomnieliśmy torby z rekwizytami i… butami na zmianę… ale co tam, grunt, że byliśmy w komplecie 😉
Sporo było biegania do aparatu i z powrotem. Nieoceniony okazał się interwałometr w aparacie 🙂
Fotografie oprawione wiszą już na ścianie, kolejne trafią pod choinkę jako prezent dla najbliższych.
Korzystając z okazji – życzę: