Z mężem. Bo to prezent ślubny 🙂 Portrety zawisną na ścianach sypialni. Kochani, cieszę się bardzo, że mogłam Was uwiecznić 🙂
Na sesję umawialiśmy się dwukrotnie. Pierwszy raz przegrał w starciu z nieplanowanym, ale bardzo ważnym spotkaniem biznesowym. Tak bywa.
Tydzień później wszystko zgodnie z planem. Najpierw Ona – makijaż, fryzura i krótka sesja kobieca. Potem dojechał On (no dobra – z małym spóźnieniem, ale godzina mega korkowa była 😉 i wspólne portrety. Dodam, że „On” niespecjalnie lubi być fotografowany, ale „Ona” ma taki urok, że weź… Odmowa nie wchodzi w grę 😉 Z góry przyjęliśmy konwencję czarno-białą.